Ogromne denko - 3/4 miesiące zużywania!
Jakie to miłe uczucie w końcu zużyć to co sobie założyłam, teraz stopniowo ograniczam liczbę otwartych kosmetyków. Pewnie o tym już wspominałam, ale praca nad sobą to trudny i czasochłonny proces. Często mam efekt jo-jo, czyli najpierw mam minimalizm a za chwilę przytłacza mnie ilość kosmetyków. Na szczęście od dłuższego czasu jestem po środku, zauważyłam, że wtedy najlepiej jest mi panować nad swoimi zachciankami. Kupuję na dobrych promocjach, ale staram się zużywać systematycznie to co mam. Jestem zadowolona z pracy nad sobą.
Jest tu sporo kosmetyków w plastiku, ale od tego też już powoli odchodzę. Oczywiście niektóre kosmetyki, które kocham nie mają zamienników np. szampon p.łupiezowy z Isany, który ratuje moją skórę głowy, więc będę je kupować, ale te, które mogę wynienię na eco-friendly.
La-le masło kakaowe pod oczy - ciężkie, bo na maśle shea, ale pachnące kawą. Nie musi być pod oczy, może być na twarz i ciało. Taki uniwersalny krem.
La-le suflet do twarzy - taki prosty skład a takie fajne działanie! Poczytacie o tych dwóch produktach w recenzji.
Serum 4szpaki - serum olejowe, które wygląda przepięknie. Bardzo je lubiłam, myślę, że warto je wypróbować.Krem w płynie zapach ciszy - do dla mnie było ciekawostką, bo to bardziej serum dwufazowe. Będę o nim pisać, bo było ciekawe, fajnie działało i kosztuje niewiele.
Pasta węgiel/pasta ryż - ryż dla mnie był średni, ale węgiel - cudo! Muszę kupić tą pastę ponownie.
Serum Vianek - zużyłam, bo miałam, ale jakoś nie było miłości. Złe nie było, ale to nie to.
Serum DIY - pisałam jak je zrobić, jest naprawdę rewelacyjne! Po dodaniu emulgatora do olejków może być też olejkiem do mycia twarzy.
Krem Bartos - czytałam o nim tyle cudownych opinii, ale mnie nie złapał za serce. Ot przeciętny krem, który w sumie mi nic cudownego nie zdziałał.
Serum dzika figa jak i esencja taka tonka to mistrzostwo! O serum pisałam, o takiej tonce napiszę - warte każdej złotówki, efekt widać już następnego dnia! Podobnie jest z Alkemie Wake Up Shot - złoto, bogactwo witaminy C w lekkiej formie. Cała trójka będzie w kosmetykach, które uwielbiam i zawsze będę do nich wracać.
Fridge miało tyle pięknych opinii i pomimo średnich składów za tą cenę chciałam spróbować jednak zawiodłam się, dla mnie są bardzo średnie. Wolałabym wydać tyle na te marki wyżej jak Ofiga czy Alkemie bądź Jan Barbra, Lush Botanicals. Mają dużo bogatsze składy, z ciekawszymi surowacami.
Creamy jest boskie! Miałam już serum Young Cacay, które zwaliło mnie z nóg i krem Moringa, który jest równie rewelacyjny. Chcę więcej i noszę się z zamiarem spróbowania innych serum.
Krem z Shy Deer był fajny, ciekawy, ale czy bym go kupiła? Nie wiem.
Półprodukty z których robię kosmetyki dla siebie, jak widać cenię jakość.
PoruBio to moja ulubiona marka kosmetyków naturalnych a obok jest Couleur Caramel. O podkładzie w kropelkach niedługo będę pisać, ale o kremie BB poczytacie w moim poście. Rewelacja, najlepszy krem BB pod słońcem! Rozświetlacz z Essence o dziwo miał ciekawy skład, ale to była limitka. Żałuję, bo uwielbiałam z nim mieszać podkłady. Tusze z Couleur Caramel można brać w ciemno, jedne z lepszych jakie miałam.
Mus bananowy z Senkary musi być mój, ideał! Pachnie tak soczyście bananowo - magia. Z peelingów zrezygnowałam na rzecz szczotki, więc nie kupię, ale polecam. Pięknie pachnie i przyjemnie się go używa. Biolove - bardzo mieszane odczucia mam co do niego. Niby ładnie pachnie, ale za tłuste chociaż ja lubię konkretne balsamy. Full Mellow ogłaszam moją miłością! Kupię kolejne, bo cudnie pachnie, ma drobinki i mega odżywia skórę.
Czarne mydło zna każdy - u mnie z eukaliptusem, bo lepiej działa. Silniej oczyszczająco. Ta wersja żelu z Yope ma nieciekawy zapach, nie lubiłam go. Natomiast ten żel z Isany i żele z Yves Rocher kocham za zapachy, jednak ze składami jest gorzej - są na silnych środkach myjących. Balsam z Lilla Mai jest świetny, ale wolę perfumowane.
Dwufazowy płyn La-Le jest rewelacyjny, pachnie porzeczkami i pięknie zmywa makijaż!
BeOrganic to peeling, który zużywa się miesiącami, ale świetnie działa i pięknie pachnie! Mają też cudowne mleczko do demakijażu, jedyne, które lubię.
Equilibra była ciekawa, bardzo przypominała esencję. Częściej używałam jej po demakijażu niż do demakijażu, bo z makijażem to różnie sobie radziła, ale wrócę!
Bandi to taki tonik/płyn z kwasami, rewelacyjny i bardzo polecam!
Szampony i żele z Alterry są u mnie stale - tanie, dobre i naturalne. Polecam! Lakier do włosów był fajny, ale ja tak mało używam tego typu produktów, że sporo muszę wyrzucić. Teraz kupiłam mniej naturalną, ale miniaturkę.
Zestaw z Yope również pojawi się na blogu, ale jak skończę świeżą trawę jeszcze. Chciałabym je porównać do siebie. Odżywki z Garniera to złoto - zawsze wracam.
Szampon z Basic Lab zrobił mi masakrę na skórze głowy, ale odżywka była ciekawa. Miło mi się jej używało, ale wolę tańsze i lepsze kosmetyki.
Tych pianek Venita używam do koloryzacji włosów na różowo - polecam!
Hydolat i wcierka z Orientany świetnie wspomagały moją skórę głowy, ale wcierka z Vianka jest dużo tańsza i bardziej mi pasowała. Mimo wszystko to była miła odmiana i chętnie kiedyś ją kupię.
Maskę z Garniera zna chyba każdy i tak, jest rewelacyjna! Maska z Wax niestety miała średni skład, ale robiła cuda z włosami, może kiedyś ją kupię, ale jednak skład jest dla mnie istotny. Perfumy z Bi-es polecam - piękne i trwałe zapachy, oczywiście inspirowane tymi znanymi. Jeśli zależy wam na wybieleniu, ale skład może być gorszy to ta pasta robi cuda, serio.
Sprztanie i pranie - u mnie też naturalne. Te wszsytkie trzy produkty mogę polecić z czystym sumieniem.
Onlybio to moje nowe odkrycie, ten duet pięknie podkreśla skręt włosów. Na pewno pojawi się wpis!
Szampon do ciała z Dermy jest rewelacyjny! Uwielbiam go również do włosów, naprawdę ciekawy kosmetyk. U mnie zawsze w kosmetyczce na podróże, spokojnie można nim myć nawet twarz.
Odżywki z Garniera o dziwo mają fajny skład, pisałam o nich jak podawałam produkty z dobrym składem z Super Pharmu. Uwielbiam je za zapachy i za działanie, robią cuda z włosami.
Szampon z Isany to mój must have, tylko on pomaga mi walczyć z ŁZS.
Alergoff to dermokosmetyki o dziwo z dobrym składem, planuję post na ich temat. Olejki do ciała są przecudowne, wszystkie pięknie pachną!
Żel z Yves Rocher i AA są na silniejszych środkach myjących, ale były bardzo fajne. Organic Shop i Biolove również, ale te już są łagodne. Jednak znam lepsze żele pod prysznic.
Uwielbiam żele Yope, są łagodne i pięknie pachną!
O żelach Isany kiedyś pisałam, ogólnie składy mają dobre, ale są na SLESach, więc bardzo silne. Pianka jest z niemieckiego Rossmanna, była ogólnie w porządku, ale mało po nią sięgałam.
Pędzel z Pixie dokonał żywota, ale szkoda, bo uwielbiałam go i myślałam, że będzie trwalszy. Tańsze Hakuro mam dużo dłużej.
Klej do rzęs Neicha - nie mogę go już dostać, szkoda. Bardzo irytuje mnie opakowanie jednak, oblepia się całe i wygląda okropnie.
O peelingu enzymatycznym z Tołpy będę pisać - jest rewelacyjny! Mam już drugie opakowanie w zapasie, polecam bardzo mocno.
Maseczka Klairs - bardzo intensywnie nawilżająca, chętnie do niej wrócę ale płatki z L'biottica były średnie, zero efektów.
Chusteczki z Alterry kocham, zawsze do nich wracam!
Bielenda z kwasem glikolowym - uwielbiam, ale w teorii przy naczynkach nie powinnam go stosować, więc takim osobom na zaś odradzam. Ogólnie sprawdza się rewelacyjnie, ale jednak częściej sięgam po kwas migdałowy, bo nie ma takiej reakcji ze słońcem.
Santaverde - ta marka to moja miłość, wszystko się u mnie sprawdza i zawsze chętnie wracam. Ta seria była równie dobra, szczerze polecam.
D'Alchemy - mam kilka kosmetyków tej marki, pisałam o nich nawet i jestem zadowolona. Myślę, że chętnie bym wróciła, ale głównie do kremu matującego.
Asoa krem do twarzy - niestety u mnie się nie sprawdził, za mocno ściąga skórę. Myślę, że jedynie u kogoś z cerą tłustą mógłby się sprawdzić.
Iossi maseczka - ciekawa, fajnie działała, ale miałam odsypkę tylko na jedno użycie. Myślę, że warto spróbować.
Svoje olejek myjący - cudowny tłuścioszek do demakijażu i mycia twarzy, bardzo polecam!
Mokosh serum i krem malina - o kremie pisać będę, bo się w nim zakochałam, jest cudownie malinowy. Serum jest równie dobre i ciekawe, na bazie oleju z opuncji figowej, czyli jednego z droższych olei!
Lily Lolo zestaw do konturowania - niby PAO to 12 miesięcy, ale ja mam go dużo dłużej. Nic się z nim nie działo, więc spokojnie go używałam na własną odpowiedzialność. Był rewelacyjny, ale jak wszystko tego typu bardzo wydajny.
Organique beauty balm - niestety nie ma idealnego składu, ale jest cudowny. Wrócę do niego i na to lato, napewno o nim napiszę, bo mimo wszystko warto.
O Essence pisałam już wyżej, to po prostu inna wersja kolorystyczna rozświetlacza.
Baza matująca z PuroBio u mnie się nie sprawdziła jednak, próbowałam na różne sposoby i nie polecam pomimo miłości do marki. Jest dziwnie tłusta i praktycznie żaden podkład nie chce z nią współpracować.
Chusteczki z Alterry są cudowne, kocham je i zawsze wracam. To nowa wersja, ja wcześniej pisałam o tej klasycznej. Niestety bardzo podnieśli cenę.
Peeling Be The Shy Girl jest świetny, chętnie będę do niego wracać.
Krem koloryzujący z Fridge mnie zawiódł mocno. Krycia nie ma praktycznie zero, ale to żaden minus, nakładałam go pod podkład mineralny, delikatnie matuje cerę. Nie potrafię powiedzieć o nim nic więcej, żadnych efektów więcej nie było.
She Deer próbki - były bardzo fajne, ale chcę kupić je jeszcze raz aby utrwalić sobie o nich opinię.
Naturativ maska algowa - nie uwierzycie, ale już po zdjęciu maseczki skóra była piękna, gładka i świetnie wyglądała. Chętnie do niej wrócę.
Próbki z Madary były ok, ale za krótko żeby coś powiedzieć. Napewno nie było miłości od pierwszego użycia.
O wcierkach do skóry głowy z Domus Olea nie mogę powiedzieć zbyt wiele, bo były na jedno użycie, ale skład mają bardzo ciekawy. Przy dłuższym używaniu powinny być widoczne efekty.
Balsam do ciała z Kivii jest fajny, mocno odżywczy i pięknie pachnący. Niestety mało wydaje są u mnie te słoiczki. Niestety żadna z reszty próbek mnie nie zaskoczyła, były po prostu ok, ale nie kupiłabym.
Kolejne półprodukty, jak widać ostatnio sporo sama tworzę.
0 komentarze