Denko Styczniowe - co przyniósł ten miesiąc?
Też tak czasem macie, że robicie zdjęcia a potem oglądając je na komputerze widzicie, że są kiepskiej jakości? Zapomniałam wyczyścić obiektyw, więc wybaczcie za jakość. W tym miesiącu poszło mi całkiem dobrze, ale mam nadzieję, że w lutym będzie lepiej.
- Neicha klej do rzęs - mój ulubiony klej do rzęs w dobrej cenie a dodatkowo z dobrym składem. W użyciu mam już kolejną buteleczkę. Tą miałam dobrych kilka miesięcy. RECENZJA
- Wibo tusz do rzęs - trochę składany, bo szczoteczka jest od tuszu Lily Lolo. Pisałam o nim i z nową szczoteczką był naprawdę bardzo fajny. RECENZJA
- Baza pod tusz Golden Rose - podobała mi się aczkolwiek to trochę czasochłonne nakładać najpierw bazę a później tusz do rzęs, więc często o nim zapominałam. Wspomagała wydłużenie rzęs, ale nie wzmocniła moich rzęs. RECENZJA
- Serum Bielenda z zieloną herbatą - cudowne, wrzucę je na listę moich ulubionych kosmetyków. Ma rewelacyjny skład, pięknie pachnie i działa. RECENZJA
- Puder matujący Anabelle Minerals - moim zdaniem przereklamowany, bo dla mnie był zwyczajnie ok. Zdecydowanie wolę puder matujący z Amilie Minerals.
- Sylveco pomadka peelingująca - ulubieniec wielu osób także i mój. Świetnie radzi sobie z przesuszonymi ustami.
- Babydream krem pielęgnacyjny - krem był bardzo przyzwoity, świetnie nawilżał delikatną skórę dziecka. Czy do niego wrócę nie wiem, bo szukam czegoś bogatszego.
- Isana Kids żel pod prysznic - moja córeczka była nim zachwycona. Typowy żel dla księżniczek z dobrym składem, na łagodnych środkach myjących.
- Facelle płyn do higieny intymnej - to mój ulubiony płyn. Jest tani i z dobrym składem a dodatkowo świetnie się sprawdza. Najbardziej lubię różową wersję. RECENZJA
- Lavera pasta do zębów - niestety średnio mi się sprawdziła, była bardzo dziwna. Miała w sobie grube drobinki jakby piachu. Nie wrócę do niej na pewno.
- Peelingi domowej roboty - moje ulubione, bo mogę do nich wlać co tylko chcę i wychodzą dużo taniej niż te kupione. Jeden z nich zrobiłam z olejkiem do ciała Alterry. Olejek ma piękny zapach i jest świetny jako peeling z dodatkiem soli himalajskiej. PRZEPIS
- Płyn micelarny Bielenda - świetnie zmywa makijaż i ma porządny skład. Kosztuje niewiele a jest wydajny, więc warto go sprawdzić
- Płyn micelarny Rival de Loop - tani i rewelacyjny, ale z racji tego, że ma imbir w składzie może podrażniać. Nie można go również używać do oczu. RECENZJA
- Płyn micelarny polny warkocz - świetny, niesamowicie delikatny aczkolwiek mało wydajny. Chętnie spróbuję innych wersji tych płynów minelarnych.
- Chusteczki do demakijażu Alterra - uwielbiam te chusteczki do szybkiego makijażu lub na podróże. Kosztują niewiele a mają skład chyba najlepszy w drogeriach. RECENZJA
- Mydełko potasowe - uwielbiam je do mycia twarzy, cudownie koi skórę aczkolwiek mam wrażenie, że wersja konopna jest trochę lepsza.
- Domowy płyn dwufazowy - odkąd zaczęłam sama robić peelingi dwufazowe praktycznie nie kupuję takich gotowych. Wyjątkiem jest zwyczajnie ciekawość innych produktów. PRZEPIS
- Peeling do twarzy beOrganic - pięknie pachnie, jest niesamowicie wydajny i delikatny. Świetnie się sprawdzał, ale kupiłam go z krótką datą ważności, więc resztę zużyłam do ciała. Niedługo opiszę całą serię tych kosmetyków, bo bardzo je polubiłam.
- Hydrolat z kadzidłowca - to śmierdziel niesamowity, więc zrobiłam sobie z niego wcierkę do skóry głowy z olejkami eterycznymi.
- Peeling enzymatyczny/kwasowy Organic Shop - to moja druga tubka. Peeling jest na bazie kwasów, które cudownie złuszczają stary naskórek.
- Żel aloesowy Santaverde - piękny składowo, cudownie działa i pięknie pachnie. Jeden z lepszych żeli aloesowych aczkolwiek dosyć drogi. RECENZJA
- Isana Med olejek do mycia - pomimo SLES-u w składzie świetnie się u mnie sprawdził. Zostawiał skórę lekko nawilżoną i nie przesuszał jej, ale nie wrócę chyba do niego właśnie ze względu na ten silny detergent.
- Isana żel pod prysznic - mają piękne zapachy, ale silny detergent SLES. Używam tych żeli do mycia rąk, bo do rąk wolę silne środki myjące.
- Alverde żel i perełki do kąpieli - żel był cudowny, przepięknie pachnący i jak na Alverde przystało ze świetnym składem. Chyba skuszę się na żele z tej marki w pełnych pojemnościach.
- Bandi mleczko samoopalające pod prysznic - zapach był niesamowity, ale działanie opalające słabe. Skład oczywiście nie był najcudowniejszy i na pewno do niego nie wrócę.
- Isana woda brzozowa - oj nie, nie i jeszcze raz nie. Skusiłam się mimo średniego składu i żałuję. Jak to śmierdzi okropnie a dodatkowo spowodował u mnie łupież, ale można się było tego spodziewać. Wolę zdecydowanie wcierki z Vianka.
- Szampon Organic Shop - was zapewne też wkurza brak pompki, więc warto ją dokupić w Yves Rocher. Szampon był naprawdę całkiem ok, ale nie zachwycił mnie aż tak aby do niego wrócić.
- Alverde szampon, odżywka i maska do włosów - jestem zachwycona tym trio. Miałam po nich cudownie odżywione, błyszczące włosy i chyba skuszę się na pełnowymiarowe opakowania. Byłam bardzo ciekawa tej marki i przekonuję się, że warto się nią zainteresować bliżej.
- Ekos to był świetny płyn do prania w dobrej cenie. Chętnie do niego wrócę, ale jeszcze protestuję trochę innych płynów do prania. RECENZJA
- Pilaten to totalne nieporozumienie i wcale jego usunięcie z twarzy nie jest problemem. Niestety maseczka nic nie robi i nie ma dobrego składu, ale ciekawość zwyciężyła.
- Klairs ma świetne maseczki, uwielbiam je i na pewno do nich wrócę, te maski mają dobre składy.
- Maseczka z Rival De Loop również jest rewelacyjna a dodatkowo ma super skład.
- Próbki kremu z Mixy ( składowo całkiem, całkiem ) i peelingu Skin Food nie zrobiły na mnie większego wrażenia. Były ok, ale nie kupiłabym ich.
0 komentarze