Joybox spring, czy warto ? Parę słów zawartości i ich składach..
Pudełko kupiłam głównie dla pasków wybielających, tuszu do rzęs i balsamu do ust. Pudełko również mnie skusiło, bo lubię ładne rzeczy. Reszta jest bardzo średnia i słaba składowo.
Gąbka i mydło zawsze się przyda, mydło o dziwo ma ładny skład a nie spodziewałam się tego. Mydło ma również piękny zapach, chętnie zużyje je do mycia rąk.
Te kosmetyki to totalna porażka składowa, o ile tonik ujdzie ( chociaż nie wiem w czym ma pomóc ten skład w trądziku ) to serum punktowe jest tragiczne. Zawiera triclosan i triethanolamine, które są szkodliwe i to bardzo. Tonik ma skład taki woda, gliceryna, dwa pegi, glikol propylenowy i na szarym końcu fajnych substancji.
Ten balsam ma cudowny skład i można go używać wszędzie, to taki lepszy krem Nivea. Ciekawa jestem bardzo działania tego cudeńka.
Tusze z Wibo mają całkiem przyzwoite składy i lubię tą firmę. Czekam aż skończy mi się mój z Golden Rose i dopiero wtedy go otworzę.
Skład ma bardzo słaby, praktycznie na samym początku jest phenoxyethanol, którego nie może być więcej niż 1 %, czyli reszty jest naprawdę niewiele. Drugi w składzie jest glikol propylenowy. Włosom taki skład nie zaszkodzi, ale swojej ceny ten kosmetyk nie jest wart.
Maseczka ma całkiem fajny skład, glikol propylenowy i parafina są dosyć daleko, ale one nie są szkodliwe a jedynie nie potrzebne, szkoda, że konsertwantem jest pochodna formaldehydu. Glikol i parafinę jeszcze jestem w stanie znieść w małej ilości w tej maseczce, ale formaldehydu już nie. Zużyje, ale nie kupię,
Kupiłam pudełko dla tych pasków i na pewno pokażę efekty na blogu, muszę tylko skonsultować się z dentystką czy mogę ich używać.
0 komentarze