Zabraniam kopiowania zdjęć i treści bez mojej zgody . Obsługiwane przez usługę Blogger.

O życiu samotnej matki i toksycznym związku..

by - 11:41:00



Chcę aby mój blog się rozwijał i był o czymś więcej niż tylko o kosmetykach, więc zdecydowałam się wrzucić trochę moich osobistych przemyśleń. Długo zastanawiałam się czy o tym pisać, bo nie piszę anonimowo, więc każdy będzie wiedział, że mi się to przytrafiło, ale myślę, że warto o tym mówić. Nie będę opisywać tego bardzo dokładnie z pewnych powodów, głównie dlatego, że nie jestem anonimowa. 

Toksyczny związek..

Zacznijmy od toksycznego związku, bo od tego się zaczęło. Związek toksyczny był od samego początku, więc dlaczego z nim byłam? Sama teraz tego nie wiem, może brakowało mi chociaż odrobinę ciepła, którego nie miałam w domu? Może chciałam wybrać mniejsze zło? Ciężko mi powiedzieć czym się wtedy kierowałam. Nadszedł kryzys, odeszłam, ale niestety los sprawił mi niespodziankę - ciąża. Wiedziałam, że nie mam na kogo liczyć, więc wybrałam mniejsze zło, znowu. Poświęciłam siebie, swój komfort psychiczny myśląc, że może dziecku będzie lepiej mimo iż ja nie będę szczęśliwa i to chyba była moja największa głupota. Udawałam, że jest mi dobrze, nic nie mówiłam nikomu, nie mówiłam, że się boje, że każdy kolejny dzień mnie przeraża, bo nie miałam nikogo komu mogłabym zaufać. Uwierzcie mi, świetnie grałam, że byłam szczęśliwa, ale musiałam, myślałam, że tak będzie lepiej dla mojego dziecka, bo będzie miało ojca. Miałam kiedyś kilku znajomych, ale on uważał, że nie mogę nigdzie wychodzić, bo go zdradzę, więc wiele znajomości się pourywało, zostały tak naprawdę tylko kilka osób z którymi mam jakiś kontakt. Ciąża nie była jeszcze taka najgorsza, gorzej było później, po porodzie. Kobiety, które rodziły wiedzą, że pierwsze dni po porodzie są ciężkie, szczególnie ciężko jest chodzić czy siadać, chciałam odpocząć, ale nie mogłam. Ojciec mojego dziecka wracając z pracy całe dnie spędzał przed komputerem, musiałam robić wszystko sama, ale wiadomo, że czując się źle czasem nic nie zrobimy i co? Wtedy się zaczęło.. wyzywanie, obrażanie, poniżanie. Czułam się nikim, przedmiotem, jego własnością. Niestety nie miałam dokąd iść, komu zaufać. Miałam momenty, że nie chciało mi się żyć, ale stwierdziłam, że nie zostawię dziecka pod opieką kogoś takiego i żyłam dalej. W tej historii jest dużo więcej wątków, ale muszę je pominąć. Co mnie skłoniło aby się uwolnić? Nie mam pojęcia. Pewnego dnia stwierdziłam, że mam dość i wyprowadzam się do rodziców, powiedziałam im i co? Mi nie wierzyli, uwierzyli mu. To było najgorsze, że osoby, które masz za rodzinę nie stają w twojej obronie a dorzucają kolejne kamienie. Pomimo tego, że odeszłam próbował mnie kontrolować, utrudniał mi życie, groził a ja czasem tak się bałam, że chciałam mu ulec, udawałam, że wszystko jest ok. Mijały dni, nabierałam sił, nie przejmowałam się nikim, niech myślą co chcą, dla nich mogę i ja być tą winną. Wiem jak było i nawet jeśli nikt mi nigdy nie uwierzy, trudno. Minęło niedawno trzy lata od porodu, ponad dwa lata mieszkam w domu "rodzinnym" i wiem, że mimo wszystkich przeszkód postąpiłam słusznie. Wiecie nie warto dawać się poniżać dla dobra dziecka, lepiej mieć jednego kochającego rodzica niż dwoje będących ze sobą na siłę, bo coś.

Sama z dzieckiem, czy było warto?

Odejście od niego było najlepszą rzeczą jaką zrobiłam mimo, że jest mi bardzo ciężko samej z dzieckiem. Powoli zaczynałam wierzyć w siebie, zaczęłam pisać bloga od nowa a kiedy przyszły pierwsze sukcesy byłam ogromnie szczęśliwa, zobaczyłam, że wcale nie jestem nikim, że mogę coś osiągnąć. Do tej pory słyszę " tracisz czas na pisania bloga, co Ci to da? ", ale nawet jeśli miałoby być to tylko hobby to daje mi ogromną radość, czuję, że robię coś ważnego, przydatnego. Trzy lata praktycznie przesiedziałam w domu, bardzo mało wychodziłam, bo mało kiedy miałam z kim zostawić dziecko, więc blog był też moim oknem na świat, miałam kontakt z ludźmi co bardzo mi pomogło i podniosło na duchu. Sama poprawiałam szablon, powoli się rozwijam i sprawia mi to ogromną radość oraz podnosi poczucie mojej wartości, blog jest w sumie moim drugim dzieckiem, czymś co pozwoliło mi uwierzyć w siebie. Wiecie co było moim największym problemem? Finanse. Na blogu nigdy nic nie zarobiłam, bo jest jeszcze zbyt malutki a do pracy nie miałam jak iść, bo zupełnie nie opłacało mi się iść do pracy i płacić połowę pensji na żłobek a zresztą kto by zatrudnił samotną matkę z dzieckiem? Stwierdziłam, że wolę trochę się pomęczyć i spędzić jak najwięcej czasu z dzieckiem. Teraz na szczęście moje dziecko poszło do przedszkola a ja mogę zacząć pracę, ale.. samotna matka z dyspozycyjnością 8-16? Baaardzo ciężko będzie ze znalezieniem pracy i liczę się z tym, że dziecko choruje i to ja będę musiała brać wolne, tłumaczyć się i tak dalej.. A co z samotnością, czy nie brakowało mi ludzi? Brakowało i to bardzo pomimo tego, że czasem wyszłam z koleżankami brakowało mi takiej najlepszej przyjaciółki, której mogłabym powiedzieć wszystko, ale nauczyłam się radzić sobie z problemami sama. Nigdy nie mogłam na nikogo liczyć tak na sto procent, więc stworzyłam swoją strefę komfortu, było mi całkiem dobrze samej, żyłam z dnia na dzień czekając aż moje dziecko w końcu pójdzie do przedszkola a ja będę mogła zacząć żyć. 

A co z miłością?

Wiadomo, że każda osoba chce mieć kogoś obok i nic w tym dziwnego, że chciałabym się zakochać, mieć w tej osobie również przyjaciela, ale wiem, że nikt mi tego nie ułatwi, bo to ja jestem tą złą, bo odeszłam i pozbawiłam dziecko "normalnej" rodziny. Niestety, ale liczę się z tym, że cała moja rodzina będzie przeciwko mnie i moim wyborom. Wierzę jednak, że kiedyś kiedy ta miłość przyjdzie to będzie o siebie walczyć i pokona wszystkie przeszkody. Dobrze jest wierzyć, prawda? 

Jakie mam cele na przyszłość?

Chciałabym pozbyć się strachu i lęku, nauczyć się znów ufać ludziom. Chciałabym wybaczyć tym, którzy we mnie zwątpili i tym, którzy mnie oceniają a nic o mnie nie wiedzą. Chciałabym być lepszym człowiekiem. Chciałabym aby mój blog był nie tylko moją pasją, ale też pracą, bo naprawdę to kocham i chciałabym spędzać nad tym więcej czasu. Chciałabym mieć pracę, którą lubię. Chcę się wyprowadzić i zacząć żyć pełnią życia. Najbardziej jednak chcę być zwyczajnie szczęśliwa, usiąść i powiedzieć "jest dobrze, nie boję się już". 


Wiem, że to był ciężki post i mam nadzieję, że nie będę miała problemów przez to, że o tym napisałam, bo wiem, że moje otocznie ma zupełnie inne zdanie na temat tego co się wydarzyło. Warto jednak o tym mówić, bo my kobiety nie jesteśmy przedmiotami, mamy uczucia. Nie możemy dać się poniżać dla dobra dziecka, nie możemy oddać swoich pasji, róbmy to co kochamy, rozwijajmy się. Dziękuję, że dotrwałyście do końca i mam nadzieję, że ten post będzie miał pozytywny odbiór.

You May Also Like

0 komentarze